Pisarze od lat tworzą nowe wizje przyszłości
świata. Ukazują je w bardziej lub mniej postapokaliptycznej scenerii,
ubarwiając wielkimi tragediami i niezwykłą degradacją ludzkości. Dla mnie najbardziej przerażające
są te, które przejawiają największy realizm, kiedy wizja autora przestaje być
tylko tworem jego wyobraźni, a staje się czymś, co ma wielkie prawdopodobieństwo
się wydarzyć. Pewnie właśnie dlatego Jednostka
tak mocno mną poruszyła, zmusiła do refleksji i w pewien sposób wystraszyła.
Ninni Holmqvist stworzyła świat,
który teoretycznie jest fantastyczny, w rzeczywistości jednak rządzą nim prawa,
które obserwujemy na co dzień, które rozrośnięte do poza logicznych rozmiarów
mogą doprowadzić do tragedii. W
tym świecie każda bezdzietna kobieta po 50 roku życia i mężczyzna,
nieposiadający potomstwa, który skończył 60 lat, należą do grupy zbędnych. Tacy
ludzie nie są już potrzebni społeczeństwu i wysyłani są do specjalnych
jednostek, w których żyją w dostatku, niemal luksusie. Jedynym ich obowiązkiem
jest udział w różnego rodzaju eksperymentach, testach i donacja narządów na
rzecz bardziej potrzebnych dla społeczeństwa ludzi. Eksperymenty niszczą ich
zdrowie, a oddanie każdego kolejnego narządu przybliża ich do tego, co
nieuchronne – donacji końcowej.
Dorrit, główna bohaterka książki,
przybywa do Jednostki w dniu swoich 50-tych urodzin. Nie ma dzieci, jej życie
przeciekło jej między palcami, znacząc duszę nieudanym związkiem. Nawet nie podejrzewa, że to
właśnie tutaj, w tej specyficznej enklawie, zacznie na nowo żyć, zakocha się i
poczuje, co to znaczy być komuś potrzebnym. Jednak, czy bezduszny system
pozwoli jej zaznać szczęścia?
Ninni Holmqvist przedstawia
okrutną, ale bardzo prawdziwą wizję cywilizacji. Kult młodości, aktywności,
pracy, doprowadził do wprowadzenia zasad
pozbawiających prawa do życia i jakiejkolwiek egzystencji ludzi
starszych. Człowiek
definiowany jest jedynie tym, czym przysłużył się dla społeczeństwa, sam w
sobie nie ma żadnej wartości. Jednostka,
to jedna z bardziej przerażających powieści dystopijnych, jakie czytałam. I
choć nie ma tam brutalnych scen, czyta się ją naprawdę szybko i lekko, to cały
czas odczuwa się jakiś lęk, poczucie nieuchronnego końca, z którym nie da się
walczyć.
MOJA OCENA: 8/10
WYDAWNICTWO: Helion/ Editio
DATA WYDANIA: 12 lutego 2019r.
TYTUŁ ORYGINALNY: Enhet
LICZBA STRON: 276
Pozdrawiam
Kasia J.
Dziwne, ale nie słyszałam o tej książce.
OdpowiedzUsuń