Współpraca recenzencka

poniedziałek, 30 marca 2015

OSTATNI DZIEŃ LATA, Joyce Maynard



W związku z tą książką mam nie lada dylemat;). Z jednej strony historia intryguje, jest oryginalna i interesująca, ale z drugiej strony, od początku coś mi tu zgrzytało.  Mimo tego, że spotykałam dość różne opinie o tej książce, postanowiłam ją przeczytać, ale czy to była dobra decyzja?

Święto Pracy w Stanach Zjednoczonych przypada w ostatni weekend wakacji. To właśnie wtedy rozgrywają się wydarzenia opisywane przez Joyce Maynard. 13-letni Henry po rozwodzie rodziców mieszka tylko z matką, która ma problemy z wychodzeniem z domu. Podczas wizyty w supermarkecie, przez zupełny przypadek, udzielają pomocy zbiegłemu więźniowi. Frank, bo tak miał na imię ów delikwent, wprowadza się do ich niewielkiego domu na kilka dni. Ten czas zmienia ich wszystkich, Pomiędzy matką Henry’ego, a Frankiem rodzi się niezwykle silne uczucie, które, jak wszystkie ideały, skazane jest na klęskę.  
W tym wszystkim tkwi 13-letni chłopiec, drobnymi etapami wkraczający w dorosłość, uczący się swej seksualności. Henry próbuje zrozumieć, co dzieje się z jego ciałem, czym jest pragnienie i pożądanie. Za sprawą Eleanor doświadcza pierwszych seksualnych inicjacji , w głębi duszy pozostając ciągle małym chłopcem. 

Cała historia opowiedziana jest z perspektywy Henry’ego, za pomocą pierwszoosobowej narracji. W swą opowieść wplata wiele wspomnień, które według mnie okazały się najciekawszym elementem powieści. Wcześniejsze losy jego matki, czy historia Franka, wzruszają i sprawiają, że warstwa fabularna tej książki jest całkiem niezła. Gorzej z narracją…  

Totalnie nie mogę zrozumieć dlaczego autorka zrezygnowała z klasycznych dialogów i zastosowała te z mową zależną. Przez to, wszystko jakoś się tak rozwleka, jest nierealne i kanciaste, a książkę, która liczy 300 stron czyta się o wiele za długo. Postacie też są jakieś takie niedookreślone, a przez to nieco papierowe. Nie wzbudzały we mnie prawie żadnych emocji, a przecież ich losy były dość wzruszające…

Ostatni dzień lata mnie nie zachwycił, a wręcz rozczarował. Nie można jednak odmówić uroku temu nieco surrealistycznemu światowi, jaki stworzyła Joyce Maynard. Jest ona doświadczoną, utytułowaną pisarką, więc… może ja się po prostu nie znam;).

MOJA OCENA :  6/10

·         TYTUŁ ORYGINALNY : Labor Day
·         WYDAWNICTWO : Muza
·         ROK WYDANIA : 2014
·         LICZBA STRON : 300
·       KOMU POLECAM : Tym, którzy mają ochotę na niespieszną powieść w klimacie lekko surrealistycznego, późnego lata;).


Książkę dodaję do wyzwań: 

Kasia J.

sobota, 28 marca 2015

ROK 1863. OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI, WOJNIE I GOTOWANIU, Aleksandra Katarzyna Maludy - przedpremierowo: )



Współcześni pisarze dość rzadko sięgają po motyw powstania styczniowego i w sumie ciężko zrozumieć dlaczego. Przecież są tutaj krew, pot i łzy, wielkie marzenia,  patriotyczne uniesienia i rozpacz po klęsce.  Aleksandra Katarzyna Maludy zdecydowała się na umieszczenie akcji swojej powieści właśnie w latach 60-tych XIX wieku i był to, według mnie, strzał w dziesiątkę;) 

Podtytuł książki w tym wypadku zdradza wszystko;) Znajdziemy tu wielką miłość, zbrojne potyczki i apetyczne przepisy na staropolskie dania:). 

Akcja książki rozpoczyna się latem 1862 roku, gdy Anielka po ukończeniu pensji w Płocku wraca do rodzinnego majątku w Drozdowie. Czeka tam na nią schorowany ojciec, sympatyczna, pełna matczynego ciepła Józefowa i przygarnięta przed laty dziewczynka – Sewerka. Anielka jest zauroczona kolegą brata – Hipolitem, znanym bawidamkiem, jednak nawet nie podejrzewa, że miłość przyjdzie do niej z całkiem niespodziewanej strony. Gdy do dworku zjeżdża Karol wraz z dwójką przyjaciół, sielska, leniwa atmosfera ulega zmianie. Czuć entuzjazm młodzieży, która aż się pali do walki z zaborcą. Ich wielkie patriotyczne ideały już w styczniu zostaną wystawione na ciężką próbę i zderzą się z brutalną rzeczywistością, w której nie brakuje cierpienia i śmierci...

Powieść A. K. Maludy zawiera wiele ciekawych, przenikających się ze sobą wątków, w których dominują silne emocje. Bohaterowie fikcyjni przenikają się z realnymi, aż takiemu laikowi jak ja ciężko odróżnić jednych od drugich.;)  Autorka zastosowała nieco stylizowany, lekko archaiczny język, który na początku może lekko dezorientować współczesnego czytelnika, jednak po chwili staje się on bardzo przyjemny w odbiorze. Książka zawiera wiele interesujących przepisów na staropolskie dania, dzięki czemu wiem już np. co to jest legumina;).  

Jedyną wadą tej powieści jest jej zbyt mała objętość. Przez ostatnie 50 stron dzieje się bardzo wiele, jednak wątki są jakby pourywane, nadmiernie przyspieszone. Byłoby o wiele lepiej, gdyby autorka zdecydowała się je rozwinąć i nie zostawiała czytelnika z wielkim niedosytem. 

Aleksandra Katarzyna Maludy dokonała czegoś, w moim poczuciu,  nieprawdopodobnego – udało jej się wskrzesić czas, który już dawno przeminął. Za pomocą smaków, zapachów i emocji przeniosła mnie na chwilę do XIX-wiecznego dworku, do ukrywających się w lesie powstańców i na syberyjską tajgę. Emocje bohaterów, ich rozterki i przeżycia, choć może nieco idealistyczne i naiwne, głęboko zapadły mi w pamięć.

MOJA OCENA :  8/10

·         WYDAWNICTWO : Novae Res
·         ROK  WYDANIA : 2015
·         LICZBA STRON : 264
·      KOMU POLECAM : Wszystkim tym, którzy mają ochotę na książkę o miłości, wojnie i gotowaniu;) 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res.

Książkę dodaję do wyzwania : 

A to trochę wiosny dla Was z mojego ogródka, tak na dobry humor:)). Szykuje nam się chyba wyjątkowo szary i deszczowy weekend.:( Czy u was też tak leje od rana?



Kasia J.

środa, 25 marca 2015

BAT NA KOTY, Jerzy Niemczuk



Jerzego Niemczuka kojarzę jako współtwórcę serialu Ranczo. Komediowy, słodko – gorzki klimat tej produkcji niezwykle przypadł mi do gustu i miałam nadzieję, że odnajdę go też w Bacie na koty. Jednak, ku mojemu zdziwieniu z beztroskiej atmosfery serialu została tylko gorycz rzeczywistości i odległe echa  bohaterów Rancza. Byłam zaskoczona, daleko mi jednak było do rozczarowania tą powieścią;). 

Mazurskie wsie poza sezonem przywodzą na myśl wymarłe miasteczka i rządzą się swoimi prawami. Na zimę zostają tam głównie rdzenni mieszkańcy, tacy jak np. Asia, samotnie wychowująca swą trzyletnią córeczkę. Po rozwodzie teściowie łaskawie pozwolili jej zamieszkać w małej, rozpadającą się chatce, a były już mąż, zaszył się za granicą, uciekając przed długami. Życie Asi to pasmo szarości – bez perspektyw na lepsze jutro, z ciągłymi pretensjami teściów i z ogromną, dojmującą samotnością. Przypadek sprawia, że w jej sercu rodzi się nadzieja, czy jednak będzie umiała skorzystać z małych bezinteresownych przejawów dobroci?

W swej powieści Jerzy Niemczuk przedstawił plejadę niezwykle charakterystycznych bohaterów. Zaczynając od Asi, nieco nieporadnej życiowo, poprzez jej teściów, brutalnych, ograniczonych myślowo, by nie powiedzieć zacofanych, aż po tajemniczego Rafała, wszystkie te postacie wydają się być żywymi ludźmi. Autor nie bawi się w jakieś ckliwe konwenanse, wszystko mówi i pokazuje wprost. Z człowieka wydobywa jego najgorsze cechy, obnaża słabości. Nie jestem pewna, czy ludziom z nad mazurskich jezior spodoba się takie przedstawienie ich społeczności lokalnej. Pewnie wiele w tym przesady, ale według Niemczuka Mazurzy to ludzie hardzi, popędliwi, leniwi, skąpi i zapatrzeni w przeszłość. 

Książka Jerzego Niemczuka nie przestawała mnie zadziwiać do ostatniej strony. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że oprócz niesamowitej warstwy społeczno – obyczajowej, funkcjonuje w niej całkiem niezły wątek kryminalny.  Agenci specjalni, tajne akcje i mafia papierosowa – to tylko niektóre z jego elementów. 

Bat na koty, to książka, która intryguje. Nie znajdziemy tu sielskich, uroczych jak z obrazka mazurskich krajobrazów.  Na pierwszy plan wybijają się emocje i zachowania ludzi, które dalekie są od papierowych ideałów. Nie raz byłam zirytowana, zła i zbulwersowana. Przeżyłam tę książkę bardzo i czuję się nieco poturbowana wewnętrznie;). Nie chce mi się po prostu wierzyć, że świat jest urządzony według takiej bezwzględnej logiki, ale pewnie jestem naiwna…

Całe szczęście w tym natłoku gorzkich emocji Jerzy Niemczuk postanawia dać też promyk nadziei. Bezinteresowne dobro okazane drugiemu człowiekowi jest niczym świetna lokata na przyszłość – wraca do nas ze zdwojoną siłą. W brutalnym świecie wartości materialnych zdarzają się jednak gesty miłosierdzia i ludzie, którzy za swoje czyny, nie oczekują nic w zamian. To może odmienić czyjeś życie, może wyrwać z zamkniętego kręgu biedy i beznadziei. Jerzy Niemczuk zostawił mnie z całą masą emocji, ale tez nadzieją, że świat nie jest taki zły;).

MOJA OCENA :  9/10

·         WYDAWNICTWO : Wydawnictwo  Literackie
·         ROK  WYDANIA :  2014
·         LICZBA STRON : 442
·   KOMU POLECAM : Wielbicielom żywych, realistycznych powieści obyczajowych z wątkami kryminalnymi, takich które zmuszają do myślenia i silnie działają na emocje.

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

Książkę dodaję do wyzwań: 
 OKŁADKOWE LOVE    

Kasia J.

niedziela, 22 marca 2015

SEKRETNE ŻYCIE PSZCZÓŁ, Sue Monk Kidd



Ciche brzęczenie pszczół. Łąka rozgrzana popołudniowym słońcem, nad którą unosi się kwiatowy, aksamitny zapach miodu. Przyjemnie prawda?:) Niech was jednak nie zwiedzie ten sielski opis, bo w swojej książce Sue Monk Kidd zawarła, oprócz takiego klimatu, również łyżkę dziegciu. Przecież nie może być zbyt słodko;) 

Życie Lily skończyło się, gdy w wieku 4 lat przez przypadek zastrzeliła swoją matkę. Od tamtej pory wychowuje ją T. Ray, który nie zasługuje nawet na to, by nazywać go tatą. Jedynym pozytywnym elementem jej życia jest Rosaleen – czarnoskóra opiekunka. Gdy T. Ray odbiera Lily ostatnie nadzieje związane z miłością jej matki, a Rosaleen zostaje niesłusznie oskarżona, miarka się przebiera. Dziewczynka wraz ze swoją opiekunką wyrusza w podróż, której zwieńczeniem jest pszczela farma czarnoskórych sióstr. To tam, wśród ciepłych i oddanych kobiet Lily odnajduje swój spokój, jednak jego osiągnięcie nie będzie wcale łatwe…

Całą historię poznajemy z perspektywy Lily i dzięki temu możemy bardziej wniknąć w jej ból, poczuć jej rozterki i potrzebę miłości.  Ciepło kobiet z pszczelej farmy pomaga jej odnaleźć siebie. Ich miłość i zrozumienie przenikają ją do głębi, dlatego jest w stanie stawić czoła demonom z przeszłości. Sekretne życie Lily buzuje od emocji niczym ul, rozedrgany od tysięcy pszczół . 

Książka Sue Monk Kidd otula swoim ciepłem niczym kaszmirowy szal. To aż dziwne, bo przecież porusza wiele ważnych, kontrowersyjnych i bolesnych tematów. Ukazuje południową część Stanów Zjednoczonych lat 60-tych XX wieku, gdzie dyskryminacja na tle rasowym ma się jeszcze wyśmienicie. Kolor skóry, jest tak silnie zakorzenionym kryterium podziału społeczeństwa, że miną jeszcze lata, nim zatriumfuje równouprawnienie. Lily w swoim życiu ociera się o te problemy i stają się one motorem napędowym jej działań. 

Okazuje się, że miód jest nie tylko świetnym lekiem na rany, bolące gardło, czy odporność. Idealnie leczy też zbolałe, spragnione miłości serce. W moim przypadku stał się też znakomitym remedium na zastój czytelniczy;). Sue Monk Kidd skutecznie wciągnęła mnie w swój świat, nagradzając oczyszczającym zakończeniem, o ciepłym, intensywnym smaku miodu. :)

MOJA OCENA :  9/10

·         TYTUŁ ORYGINALNY : The Secret Life of Bees
·         WYDAWNICTWO : Wydawnictwo Literackie
·         DATA WYDANIA : 19 marca 2015r.
·         LICZBA STRON : 347
·         KOMU POLECAM : Jeśli macie ochotę na mądrą, ciepłą i pachnącą miodem opowieść to świetnie trafiliście:) Nie wahajcie się ani chwili, bo jestem pewna, że Sekretne życie pszczół was zaczaruje.;)

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
 
Książkę dodaję do wyzwania : GRA W KOLORY

Kasia J.