Współpraca recenzencka

środa, 29 sierpnia 2018

WODA NA SICIE, Anna Brzezińska - recenzja przedpremierowa



To zdecydowanie jedna z dziwniejszych książek, jakie czytałam. Nietypowe jest tutaj miejsce, w jakim osadzona została akcja, ale także styl i sposób narracji. Sięgając po Wodę na sicie, nie miałam na temat tej książki jakichś wielkich wyobrażeń, ale czegoś takiego, co zaserwowała mi Anna Brzezińska, raczej na pewno bym sama nie wymyśliła. ;)

Akcja Wody na sicie rozgrywa się w fantastycznej krainie przypominającej nieco wczesnorenesansową Italię. Znajdziemy tam kopalnie, smoki i lochy inkwizycji w których przetrzymywana jest La Vecchia. Starsza kobieta została oskarżona o praktykowanie magii i to właśnie z jej perspektywy poznajemy wszystkie wydarzenia. La Vecchia snuje swoją opowieść o dzieciństwie, jako wyrzucony poza nawias bękart miejscowej ladacznicy, o rozdzieleniu jej z braćmi po śmierci matki, o latach biedy i tułaczki po świecie. 


Ta perspektywa La Vecchiai jest tutaj kluczowym elementem. Jej wypowiedz jest bowiem monologiem, zeznaniami składanymi przed oskarżycielami. W związku z tym, my czytelnicy o jej losach dowiadujemy się jedynie tyle, ile ona sama chce opowiedzieć. Na dodatek staruszka co chwilę plącze się w zeznaniach, momentami mówi to, co chce usłyszeć inkwizycja, więc nie wiemy, co jest prawdą, a co tylko jej wyobrażeniem, kłamstwem mającym ją uratować. 

Książka Anny Brzezińskiej, choć zrobiła na mnie wrażenie pod względem kunsztu literackiego, nie porwała mnie tak do końca. Bardzo ciężko było mi wgryźć się w ten specyficzny sposób narracji, bo po pierwsze całkowicie brak w nim dialogów, a po drugie sposób wypowiedzi bohaterki jest stylizowany na archaiczny, bardzo kwiecisty i pełen dygresji. Jeżeli dołożymy jeszcze do tego jej ciągłe lawirowanie, plątanie się w zeznaniach i unikanie mówienia wprost, to robi się już lekki chaos i przesyt. La Vecchia jest ewidentnie nieprzeciętną postacią, inteligentną, wyrastającą ponad swoje czasy kobietą, która gra inkwizycji na nosie. Jednak takie nagromadzenie utrudniających odbiór elementów sprawił, że w żaden sposób się z nią nie zżyłam, nie wzbudziła we mnie emocji, i tego najbardziej żałuję. 

MOJA OCENA:  6/10

WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
DATA  WYDANIA: 5 września 2018r.
LICZBA STRON: 364


Pozdrawiam
Kasia J.

niedziela, 26 sierpnia 2018

MIRABELKA, Cezary Harasimowicz



Znacie tą teorię o dwóch połówkach jabłka? O ludziach, którzy jakimś cudem odnajdują się w tym wielkim świecie i idealnie do siebie pasują, uzupełniają się i dopełniają. Wydaje mi się, że tą myśl zdecydowanie można poszerzyć o relację człowieka z książką, bo ja właśnie odnalazłam swoją drugą połówkę, wprawdzie nie jabłka, ale mirabelki. ;) 

Mirabelka zauroczyła mnie już zanim ją poznałam, no bo przecież coś, co nazywa się tak jak moje ulubione żółte kuleczki nie może być złe. Gdy wreszcie dostałam ją w swoje ręce, to było jak miłość od pierwszego wejrzenia. Nie mogłam się napatrzeć na tę cudowną okładkę pełną mieniących się kropeczek. Jej przyjemna tekstura powoduje, że mam ochotę ją cały czas głaskać. ;) Jednak efekt wizualny to nie wszystko, bowiem Mirabelka pod tą piękną okładką skrywa równie urocze wnętrze, które pokochałam miłością szczerą i wieczną. 


Cezary Harasimowicz w swojej książce oddaje głos właśnie jej – mirabelce – drzewku które rośnie na jednym z podwórek na warszawskich, przedwojennych Nalewkach. Razem z nią obserwujemy jak mieszkańcy tej dzielnicy dorastają, zmieniają się pory roku, a spokój i równowaga zostają zaburzone przez wojenną zawieruchę. Ten nieco naiwny i dziecięcy, ale przez to bardzo szczery punkt widzenia ukazuje nam tragedię ludzi z warszawskiego getta, przemijanie czasu, zmiany pokoleń i ustrojów. Stawia pytania, które trzeba zadać, choć nie ma na nie odpowiedzi. 

Mirabelka, to teoretycznie książka dla dzieci, w praktyce jest jednak dla wszystkich. Dziecko wyniesie z niej ogromną wiedzę, nie tylko o samej wojnie, getcie, odbudowywaniu Warszawy, ale w ogóle o życiu. Mirabelka ukazuje do czego może doprowadzić ślepa nienawiść, dyskryminacja inności i brak akceptacji drugiego człowieka takim, jaki jest. Uświadamia, że przemijanie nie jest czymś złym, to naturalna kolej rzeczy.  Dorosły czytelnik zanurzając się w świat tej  książki, zrozumie jeszcze więcej, odkryje niuanse kryjące się między wersami, rozpozna nazwiska, miejsca i daty, i… wzruszy się nie raz…

MOJA OCENA:  11/10

WYDAWNICTWO: Zielona Sowa
DATA  WYDANIA: 6 czerwca 2018r.
LICZBA STRON: 200
ILUSTRACJE: Marta Kurczewska


Pozdrawiam
Kasia J.

środa, 22 sierpnia 2018

STRAŻNICZKA MIODU I PSZCZÓŁ, Cristina Caboni



Lato zdecydowanie kojarzy mi się z niespiesznymi dniami, sielskim, skąpanym w słońcu krajobrazem i cichym brzęczeniem pszczół gdzieś w tle. Nawet jeśli wyrośliśmy już z etapu wakacji i jedyne na co możemy liczyć to tydzień urlopu, to miło jest poczuć ten klimat beztroski i totalnego luzu. Cristina Caboni swoją książką wprowadza czytelników właśnie w taką atmosferę – bardzo letnią,  leniwą i aromatyczną niczym pachnący nektarem miód. 

Angelica od lat przemierza Europę, by pomagać w hodowli pszczół ich właścicielom. Jest nie tylko wędrowną pszczelarską, ale też strażniczką dawnych sardyńskich tradycji. To właśnie tam, na wyspie, w dzieciństwie, Angelica dowiedziała się wszystkiego o pszczołach od swojej mentorki, i to właśnie na Sardynię los skieruje ją po wielu latach. Czy tam w końcu kobieta poczuje się jak w domu i odnajdzie swoje miejsce? 

 
Cristina Caboni dość leniwie snuje swoją opowieść. Nie znajdziemy tu szybkich zwrotów akcji, ale ten dyskomfort zdecydowanie wynagradza klimat przesiąkniętej zapachem miodu i morskiej wody Sardynii. Autorka stworzyła bardzo ciekawią kreację głównej bohaterki, która z jednej strony jest nowoczesną, samowystarczalną kobietą, z drugiej zaś, mocno tkwią w niej dawne, zasłuchane w dzieciństwie tradycje. Angelica szuka swojego miejsca na ziemi, jest nieufna wobec innych, a jednocześnie bezwzględnie oddana pszczołom. Droga do realizacji marzeń nie jest prosta, gdy tak do końca sami sobie ich nie uświadamiamy. 

Strażniczka miodu i pszczół to idealna lektura na lato, taka, która zapewni nam spokojny relaks na leżaku lub w pociągu. Nawet jeśli w tym roku nie dany jest nam pełen wojaży urlop, dzięki tej książce mamy okazję przenieść się na słoneczną Sardynię i zachwycić jej kolorami, i zapachami.  

MOJA OCENA:  7/10

WYDAWNICTWO: Muza
DATA  WYDANIA: 6 czerwca 2018r.
LICZBA STRON: 448
TYTUŁ ORYGINALNY: La custode del miele e delle api


Pozdrawiam
Kasia J.




sobota, 18 sierpnia 2018

ŻONA MORDERCY, Rachel Caine



Dochodzę do wniosku, że chyba najłatwiej jest mi pisać o książkach, które nie do końca przypadły mi do gustu albo były co najmniej średnie. Wtedy mogę sobie ponarzekać, wytknąć błędy i ewentualne pozytywne strony. Co jednak w przypadku, gdy książka mnie totalnie zachwyciła? Po przeczytaniu Żony mordercy ogromnie ciężko mi zebrać myśli i ubrać je w słowa. Rzadko się zdarza, żebym trafiła na aż tak dobry thriller, który od początku do końca trzyma w napięciu i nie da się go odłożyć, aż do chwili, gdy przeczyta się ostatnie zdanie. 

Gina była w miarę szczęśliwą żoną i matką dwójki dzieci, aż do czasu, gdy przez kompletny przypadek prawda o jej mężu wyszła na jaw. Jak mogła nie zauważyć, że w ich garażu dochodzi do tak brutalnych morderstw? Czy to możliwe, że o niczym nie wiedziała, że nie pomagała swojemu mężowy w tej makabrze? Takie pytania pomimo tego, że Gina została uniewinniona zadawało sobie setki ludzi. Z ich powodu kobieta w raz z dziećmi musi ciągle uciekać, zmieniać tożsamość i uważać na każdy swój krok. Gdy osiedlają się nad malowniczym jeziorem mają nadzieję, że to będzie ich przystań, że stworzą tam w końcu bezpieczny dom i zapomną o przeszłości. Ona jednak wraca do nich ze zdwojoną siłą…

 
Dosłownie brak mi słów, by opisać, jak mocno wniknęłam w tę historię. Akcja jest szybka, ale nie przesadzona.  Mamy momenty by odetchnąć, nabrać siły przed kolejnym ciosem, nie ma tu jednak nawet cienia nudy. Wszystko jest po coś, przemyślane i idealnie dopasowane. Wraz z bohaterką odczuwamy jej strach, determinację i potrzebę zaufania komukolwiek. Autorka świetnie myli tropy, kieruje swoich czytelników w ślepe uliczki, by po chwili wskazać im nowe rozwiązania. Jestem tym thrillerem totalnie zachwycona i gorąco wam go polecam jako wakacyjną rozrywkę, chwilę zapomnienia o rzeczywistości. 

MOJA OCENA:  10/10

WYDAWNICTWO: Filia
DATA  WYDANIA: 20 czerwca 2018r.
LICZBA STRON: 400
TYTUŁ ORYGINALNY: Stillhouse Lake


Pozdrawiam
Kasia J.