Współpraca recenzencka

wtorek, 28 września 2021

LUNCHBOX NA KAŻDY DZIEŃ. FIT BENTO, Malwina Bareła

 

 Książki Malwiny Bareły, to jedyne książki kucharskie jakich tak naprawdę używam. Inne jedynie kurzą się na półce i ładnie wyglądają, a Lanchboxy, nie dość że są wydane przepięknie, to jeszcze na dodatek są naprawdę praktyczne. To jest ich wielka siła i jestem pewna, że gdy raz otworzycie te książki, zakochacie się w tych przepisach i będziecie mieli ochotę od razu wypróbować wszystkie. Najnowsza część  - Fit bento, dużo bardziej skupia się na dietetycznym przekazie, na pokazaniu, że lekkie i zdrowe jedzenie, które pakujemy do naszym pojemniczków na lunch wcale nie musi być czasochłonne, czy skomplikowane. 


Fit bento, tak jak poprzednie książki autorki, składa się z przepisów na dania, które możemy zabrać do pracy czy szkoły, podzielonych według pór roku. To według mnie genialne rozwiązanie, bo dzięki temu sięgamy po sezonowe warzywa i owoce, jest taniej, zdrowiej i pyszniej.  Książka zawiera również świetne porady dotyczące zdrowego odżywiania, zero waste, pomocne w walce ze zbędnymi kilogramami. Przepisy w dużej mierze opierają się na warzywach i owocach, prostych węglowodanach, ale zwierają też niewielka ilość ryb i mięsa, zgodnie z obecnie przyjętymi trendami w dietetyce. 


Malwina Bareła, jak zawsze idealnie trafia w moje kubki smakowe swoimi przepisami. Piękne zdjęcia i jasny, przejrzysty układ całości jeszcze bardziej zachęcają do wypróbowania kolejnych dań, odkrywania nowych smaków. Co ważne, wszystkie przepisy na lunchboxy są niezwykle proste do przygotowania. Możemy je ze sobą dowolnie łączyć, wymieniać składniki, zwiększać ilość porcji. Autorka dzieli się też z nami poradami, które sprawiają, że nie marnujemy żywności i wykorzystujemy, to co akurat mamy w lodówce. Jeżeli chcecie poznać idealną książkę kucharską, to koniecznie sięgnijcie po Lunchbox na każdy dzień. Fit bento. 

MOJA OCENA: 10/10

 

WYDAWNICTWO: Znak Horyzont

DATA WYDANIA: 29 września 2021r.

LICZBA STRON:  304

 

pozdrawiam 

Kasia J. 

wtorek, 7 września 2021

TY ALBO ŻADNA, Magdalena Kodel - przedpremierowo :)

Uwielbiam w literaturze motyw małych miasteczek. Ich otulający, ale lekko klaustrofobiczny klimat, który sprawia, że nawet zwykłe wydarzenia nabierają innego znaczenia i stają się bardziej wyraziste. Właśnie takie miejsca wybiera w swoich książkach Magdalena Kordel i jej najnowsza książka - Ty albo żadna, jest na wskroś przesiąknięta małomiasteczkową atmosferą. Tutaj wszyscy się znają, pamiętają o swoich przywarach, ale i zaletach, pozornie sobie dogryzają, ale gdy trzeba, stają za sobą murem. Wszystkie dramaty ukryte są głęboko i rozgrywają się za drzwiami domów przesiąkniętych tajemnicą. 

Drugi tom najnowszej serii Magdaleny Kordel rozpoczyna się dokładnie w momencie, w którym kończy się pierwszy. Niespodziewany gość sprawi, że przewidywane przez Muszkę kłopoty nadciągną niczym burzowe chmury nad dom Adeli. Starsza pani nie ma zamiaru zdradzać przed domownikami swoich tajemnic, ale i Ewelina skrzętnie ukrywa coś, co może okazać się tragedią nie tylko dla niej, ale też dla innych mieszkańców miasteczka. Na tym  dramatycznym tle rozwija się niemal niezauważalnie piękne dojrzałe uczucie i jedna młodzieńcza miłość. 


Ty albo żadna, to opowieść przepełniona uczuciami. Miłość i nienawiść przeplatają się w niej tak ściśle, że momentami trudno odkryć, które z tych emocji zatriumfują. Tajemnice napędzają całą fabułę i niestety, na samym końcu nie otrzymujemy wszystkich odpowiedzi. To z pewnością znak, że Magdalena Kordel szykuje już dla nas kolejny tom, który w końcu wyjaśni zawiłe losy Adeli i powiąże przeszłość z teraźniejszością.  

MOJA OCENA: 7/10

 

WYDAWNICTWO: Znak

DATA WYDANIA: 15 września 2021r.

TOM: 2

LICZBA STRON:  348

 

MOJĄ RECENZJĘ PIERWSZEGO TOMU ZNAJDZIECIE TUTAJ

 


 

 

pozdrawiam

Kasia J. 

czwartek, 2 września 2021

MIŁOŚĆ NA PÓŹNIEJ, Mhairi McFariance

 


Gdy myślimy o komedii romantycznej, czy romansie, przed oczami stają nam pewne schematy - ma być miło, momentami wesoło, a miłosne perypetie bohaterów, chociaż okraszone nie jednym problemem ewidentnie zmierzają do wielkiego happy endu. Trudno w tej kwestii coś zmienić i jednocześnie poruszać się po konwencji gatunku. Jednak Mhairi McFariance w Miłości na później udało się wznieść komedię romantyczną na całkiem inny poziom.

Spotykamy Laurie, która jest odnoszącą sukcesy prawniczką, w momencie, gdy jej osiemnastoletni związek z Danem się kończy. To spada na nią jak grom z jasnego nieba, kobieta w ogóle się tego nie spodziewa, a kolejne informacje o nowym życiu jej byłego już partnera oraz fakt, że pracują w tej samej kancelarii, nie ułatwiają sprawy. Gdy pewnym splotem przypadków, Jamie Carter, uważany za biurowego lowelasa, proponuje jej, by udawali, że są parą, Laurie upatruje w tym świetnej okazji do zemsty. Jamie równie na tym zyska, bo tak szanowana w kancelarii prawniczka u jego boku sprawi, że szefostwo spojży na niego przychylniejszym okiem. Jak się można domyślić, układ ten, choć początkowo wydaje się idealny, nie do końca się sprawdza...


Nie będę ukrywać, że jestem tą powieścią zachwycona. :) Podoba mi się tu wszystko, zaczynając od wieku bohaterów (którzy są sporo po 30-tce), poprzez zbudowanie postaci, aż po cudowny, angielski klimat Manchesteru. Bohaterowie są tak cudownie niejednoznaczni, że niemal do samego końca nie wiedziałam, czy bardziej lubię Jamie'go, czy raczej mam chęć go udusić. Autorka nie skupia się tylko na wątku romantycznym. On jest raczej całym kołem napędowym, ale wokół niego, jest niezwykle bogate i barwne tło. Mamy tu do czynienia z kwestią rasową, dyskryminacją płciową, czy wręcz szowinizmem. Mhairi McFariance nie boi się pokazać końca miłości, tego jak po wielu latach związek się rozpada i w jaki sposób można sobie z tym poradzić. Emocje bohaterów są na tyle realne, że ogromnie łatwo w nie uwierzyć. Miłość na później to nie jest zwykły romans, to powieść która pokazuje siłę przyjaźni, uświadamia nam, kobietom, że żeby otworzyć się na nowe, najpierw musimy pogodzić się z przeszłością, ale przede wszystkim uczy, że stanowimy wartość same w sobie i nigdy, przenigdy nie możemy się godzić na rolę dodatku do mężczyzny. 

MOJA OCENA: 9/10 

 

TYTUŁ ORYGINALNY: If I Never Met You

TŁUMACZENIE: Nina Dierżawska

WYDAWNICTWO: Muza

DATA WYDANIA: 1 września 2021r.

LICZBA STRON:  544

 


 

pozdrawiam

Kasia J.