Współpraca recenzencka

wtorek, 19 maja 2020

SZEPTY Z WYSPY SAMOTNOŚCI, Magda Knedler



Są takie książki, które podnoszą na duchu, wprowadzają w dobry nastrój i w trakcie ich czytania, wręcz czuć powiew optymizmu. Ale w przypadku Szeptów z wyspy samotności jest całkiem inaczej… To opowieść przesiąknięta smutkiem i nostalgią. Bohaterowie, chociaż wchodzą w relacje z innymi, są sami i tacy pozostają aż do końca. To trudna książka, z głęboko ukrytym przekazem, osnuta na historii, którą układami z mozołem, niczym porozrzucane puzzle. 

Szepty z wyspy samotności, to książka ukazująca trzy perspektywy. Tę współczesną reprezentuje Mirek – wykładowca filologii klasycznej. Po siedemnastu latach odwiedza go była dziewczyna i proponuje powrót na Kretę, by tam Mirek zajął się przestudiowaniem pamiętnika osoby, która żyła przed laty na Spinalondze – greckiej wyspie zamienionej w izolatorium dla osób chorych na trąd. Mężczyzna będzie musiał nie tylko odszyfrować historię Thimiosa, ale i odkryć jej powiązania z tajemnicą Agi. To właśnie z dziennika Thimiosa dowiadujemy się, jak wyglądało życie na wyspie, kto tam trafiał i jak kończył. Thimios przeprowadził też własne śledztwo na temat jednej z nowych mieszkanek Spinalongi, która zaraz po przybyciu popełniła samobójstwo. Trzecią perspektywę poznajemy dzięki zapiskom Talosa Samarasa – początkowo chłopca, a później już mężczyzny, odizolowanego od świata, wychowanego w atmosferze tajemnicy i niedopowiedzeń. Na początku jego wspomnienia wydają się ni jak nie pasować do reszty historii. Jednak w mirę rozwoju opowieści, poznajemy kolejne elementy, które coraz ściślej wiążą go z innymi bohaterami. 

 
Książka Magdy Kndler, to opowieść wymagająca od czytelnika dużego zaangażowania. Otrzymujemy na początku pozornie pozbawione emocji i niepasujące do siebie kawałki, by poskładać je w większą całość, w historię smutku, samotności i niezrozumienia. Autorka niczego nam nie ułatwia, sami musimy przebrnąć przez morze niedopowiedzeń, niewypowiedzianych tajemnic i pourywanych rozmów. A gdy już się nam uda, złożyć tę układankę, wcale nie dostaniemy nagrody, katharsis nie następuje i nie doznajemy oczyszczenia. Smutek i nostalgia towarzyszą nam, tak jak bohaterom książki, do samego końca. Czy lubię tę historię – nie wiem, ale z pewnością utkwiła mi ona w pamięci. 

MOJA OCENA: 7 /10

WYDAWNICTWO: Mando
DATA  WYDANIA:  6 maja 2020r.
LICZBA STRON: 320

Pozdrawiam
Kasia J.

3 komentarze:

  1. Bardzo chodzi ze mną ta książka. Mam nadzieję, że będę mogła ją przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się po tej autorce tak głębokiego przekazu. Może sięgnę po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponieważ podchodzę do prozy współczesnych polskich autorów z dużą rezerwą, nie znam jeszcze twórczości Knedler. Często jednak czytam recenzje jej książek na różnych blogach i powoli chyba się do niej przekonuję. Być może doczeka się szansy ode mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń

Jestem niezmiernie wdzięczna, że zechcieliście tu zajrzeć i zostawić po sobie komentarz:)