Współpraca recenzencka

wtorek, 14 lipca 2020

WYSPA NA KOŃCU ŚWIATA, Kiran Millwood Hargrave



Kiran Millwood Hargrave oczarowała mnie swoim stylem i wyobraźnią już gdy czytałam Dziewczynkę z atramentu i gwiazd. Wtedy jednak miałam wrażenie, że to historia napisana raczej z myślą o młodszym czytelniku. Wyspa na końcu świata, chociaż utrzymana w magicznej, baśniowej konwencji, niesie ze sobą o wiele „doroślejsze” emocje. Są sceny, które nawet dla mnie stanowiły emocjonalne wyzwanie, ale to tylko świadczy o pięknie i wysokim poziomie literackim tej książki. Zdecydowanie czuć, że warsztat Kiran Millwood  Hargrave rozwija się w dobrą stronę. 

Wyspa na końcu świata, to opowieść o dwunastoletniej Amihan. Razem z chorą mamą mieszka ona na Culion – wyspie, gdzie zsyłani są zarażeni trądem. Amihan nie zna innego życia – chodzi do szkoły, pomaga w domu, otoczona jest miłością matki, razem z nią sieje kwiaty, by zwabić na wyspę motyle. Jednak ta swoista sielanka kończy się z chwilą, gdy na Culion przybywa pan Zamora – wysłannik filipińskiego rządu. Dzieli on społeczeństwo wyspy na czystych i trędowatych, wyznacza strefy dla jednych i drugich, a zdrowe dzieci przenosi do sierocińca na innej wyspie. Tam właśnie trafia Amihan. Szykanowana przez pana Zamorę, nieakceptowana przez inne dzieci, nie zostaje jednak sama. Zyskuje oddanych przyjaciół w postaci Mari i kilkuletniego Kidlata. Wierni kompani nie opuszczą jej nawet wtedy, gdy Amihan podejmuje ryzykowną decyzję i postanawia wrócić do umierającej matki.

 
Książka Kiran Millwood Hargrave, to istna burza emocji. Losy Amihan i jej przyjaciół wciągają bardzo mocno i niezwykle angażują uczuciowo. To co ich spotyka ze strony pana Zamory wywołuje lawinę złości, ogromne poczucie niesprawiedliwości i krzywdy. Jednak autorka zadbała, by negatywne emocje nie przysłoniły tych dobrych. Tak jak w każdej baśni zło zostaje pokonane, a końcowe sceny wcale nie pałają rządzą zemsty za doznane krzywdy. Wybaczenie przynosi ukojenie, a przyjaźń jest w stanie pokonać nie tylko wielkie morze, ale też nieubłaganie płynący czas. 

MOJA OCENA: 10 /10

WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie
DATA  WYDANIA: 15 lipca 2020r.
LICZBA STRON: 289
TYTUŁ ORYGINALNY: The Island at the End of Everything
TŁUMACZENIE: Maria Jaszczurowska


Pozdrawiam
Kasia J.

1 komentarz:

  1. Jakie śliczne motylki. ;) Wypisz-wymaluj, jak te na okładce książki. ;)
    Lekturę rozważam. Przyciąga mnie zwłaszcza fakt, że choć tutaj mamy powieść, to wyspa, o której w niej mowa jednak istnieje... :)

    OdpowiedzUsuń

Jestem niezmiernie wdzięczna, że zechcieliście tu zajrzeć i zostawić po sobie komentarz:)