Współpraca recenzencka

poniedziałek, 29 czerwca 2015

TAMTEGO LATA, David Baldacci



Są takie style w literaturze, które trzeba przyjmować z całym dobrodziejstwem – uroczymi cechami, ale i wadami. Tak też rzecz się ma z historiami, które ja nazywam „amerykańskimi”. Są słodkie, ckliwe i do bólu sentymentalne, przekazują zazwyczaj ważne wartości, takie jak rodzina, przyjaźń, czy patriotyzm. W dużych dawkach mogą być lekko niestrawne, ale czytane od czasu do czasu dostarczają wielu przyjemnych chwil z książką. Kierując się tą myślą skusiłam się na powieść jednego z bardziej znanych amerykańskich, współczesnych pisarzy – Davida Baldacci. 

Jack, główny bohater książki jest śmiertelnie chory. Opuściła go już wszelka nadzieja na wyzdrowienie i postanawia tylko wszystkimi siłami dotrwać do Bożego Narodzenia, by być w tym czasie ze swoją rodziną – żoną i trójką dzieci. Okazuje się jednak, że Bóg śmieje się z ludzkich planów i to, co wydawało się niemożliwe – dzieje się. Dochodzi do tragedii i umiera nie Jack, ale jego żona Lizzie. Rodzina jest w szoku, dzieci lądują u różnych krewnych, a Jack osamotniony w hospicjum czeka już tylko na śmierć… Cuda się jednak zdarzają i mężczyzna powoli odzyskuje zdrowie. Postanawia zawalczyć o siebie i swoją rodzinę. To zadanie nie jest jednak wcale takie łatwe. 

Historia przedstawiona przez Davida Baldacci jest w wielu momentach przewidywalna, choć zdarzają się miłe zaskoczenia. Jest mocno sentymentalna i ckliwa, po prostu taka amerykańska.;) Postacie nie są jakoś szczególnie mocno zarysowane, pojawia się jednak wiele ciekawych osobowości i aż szkoda, że zostały tak powierzchownie potraktowane. Książkę czyta się bardzo szybko i z pewnością można ją pochłonąć w jeden wieczór, tym bardziej, że ta historia naprawdę potrafi wciągnąć. 

Dużym atutem tej książki są emocje – nieco wyolbrzymione i przerysowane, ale w trakcie lektury nie za bardzo zwraca się na to uwagę. Mimo tych wymienionych przeze mnie wad, powieść Baldacciego to naprawdę piękna historia miłości, przede wszystkim tej rodzinnej. Być może jestem dla niej nieco zbyt surowa, ale oczekiwałam po niej znacznie więcej. Rekomendacja Richarda Paula Evansa na okładce wiele mówi o tej książce i wielbiciele tego pisarza z pewnością będą usatysfakcjonowani.;). Przynajmniej częściowo ;).

MOJA OCENA :  6/10

·         TYTUŁ ORYGINALNY : One Summer
·         WYDAWNICTWO : Buchmann
·         TŁUMACZENIE : Zbigniew Kościuk
·         DATA WYDANIA : 2012
·         LICZBA STRON : 285
·         KOMU POLECAM : Wielbicielom książek w stylu R.P. Evansa, N. Sparksa, D. Steel. 


Książkę dodaję do wyzwań : 

Kasia J.


34 komentarze:

  1. Obawiam się że mogłyby mi przeszkadzać te zbyt wyolbrzymione i przerysowane emocje. Jakoś nie mam ochoty na ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem cię. Takie książki nie zawsze zachęcają, a mają w sobie dość duży potencjał...

      Usuń
  2. Rzeczywiście jest pewna część książek amerykańskich, które bardzo łatwo poznać po sposobie prowadzenia akcji, bohaterach i narracji. Może kiedyś sięgnę po ten tytuł, teraz jednak mnie do niego nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba mieś chęć na takie książki;) Ja stwierdziłam, że idealnie sprawdzają się tak około Bożego Narodzenia, kiedy mamy chęć na tego typu sentymentalne, ciepłe, ale przesłodzone książki;) A przynajmniej ja tak mam;)

      Usuń
  3. Dość poplątane losy bohaterów. Czy się skusze nie wiem. Mam na razie dość śmierci w literaturze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam śmierci rzeczywiście jest sporo, więc nie namawiam;)

      Usuń
  4. Baldacciego czytałam kiedyś thriller i nawet nie wiedziałam, że pisze książki z innego gatunku. Jednak niezbyt mnie ona zainteresowała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On właśnie pisze albo mroczne thrillery, albo "jasne" obyczajówki z wątkiem romantycznym. Ja znam go jak narazie jedynie z tej jaśniejszej strony;)

      Usuń
  5. Szkoda, ze emocje są przerysowane, ale z drugiej strony lubię książki w stylu Sparksa, dlatego mimo wszystko nie skreślam tej książki całkowicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja trochę się nad tą książką popastwiłam, ale ona naprawdę nie jest taka zła;) Po prostu trzeba mieć na nią nastrój i nie oczekiwać wielkiego arcydzieła. Sama bardzo lubię Sparksa, zresztą Evansa też;).

      Usuń
  6. Nie przepadam za tym, kiedy od powieści bije wiele nieporadnych emocji, które nie tworzą się w sercu czytelnika, ale w słowach autora... (nie wiem, czy mówię zrozumiale).
    Tak czy owak - nie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No takie to troszkę papierowe i na pokaz, takie "amerykańskie' emocje, ale naprawdę są zjadliwe;) Ale mogę zrozumieć, że książka do ciebie nie przemawia;)

      Usuń
  7. Kasiu przyznam, że pierwszy raz widzę ten tytuł :-) Czasami lubię takie książki, ale muszę mieć odpowiedni dzień by dobrze je odebrać :-)
    Widzę, że teraz czytasz "Pozwolę ci odejść", jestem bardzo ciekawa Twojej recenzji, ja byłam nią bardzo zaskoczona i podobała mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, na takie książki trzeba mieć nastrój;)
      A jeśli chodzi o "Pozwolę ci odejść" to skusiłam się na nią właśnie pod wpływem twojej recenzji:) Dopiero zaczęłam, ale już mi się podoba:)

      Usuń
    2. Serio? Tym bardziej mi miło, że moje recenzje przekonują czytelników.

      Usuń
  8. Poszukam tej książki na okres urlopu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. łojeju ja bym się zgubiła w tym nadmiarze emocjonalnym :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba za ckliwa....lubię takie lekkie książki, właściwie tylko takie czytam, ale jak w tle jest choroba to juz dla mnie za dużo emocji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na takie historie trzeba mieć natchnienie;) Ta książka jest ckliwa i sentymentalna, ale czasami czegoś takiego nam potrzeba;)

      Usuń
  11. Myślę, że byłabym usatysfakcjonowana. Lubię takie książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przyjemna, niezobowiązująca lektura i myślę, że miło spędzisz z nią czas:)

      Usuń
  12. Na wakacje chyba ttakie książki sa najlepsze i za takimi właśnie się rozglądam :)
    Piękne zdjęcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Masz rację, ta książka świetnie się sprawdzi jako wakacyjna lektura:)

      Usuń
  13. Chyba na razie ją sobie odpuszczę... szukam perełek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też;) Ale czasami w ich poszukiwaniu trafia się na ich imitacje;)

      Usuń
  14. Książki Sparksa uwielbiam, ale podejrzewam, że powieść Baldacci raczej nie powali mnie na kolana, dlatego odpuszczę sobie ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sparks jest nieco mniej sentymentalny niż Baldacci i tego pierwszego lubię zdecydowanie bardziej;)

      Usuń
  15. Nie słyszałam wcześniej o tym autorze, ale uwielbiam Sparksa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich książki utrzymane są w podobnej stylistyce, choć jak już pisałam, Sparks jest w tym nieco lepszy i mniej ckliwy. Mimo to warto poznać tę książkę, szczególnie latem, bo to fajna, niezobowiązująca lektura:)

      Usuń
  16. Amerykańska historia jest w sam raz na lato ;) Nie znam tego autora, ale chyba nie poznam. Troszkę szkoda mi czasu, gdy czeka tyle hitów ;)
    PS. Ostatnio mam dobrą passę, aż się boję by się nie skończyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Książek Evansa jeszcze nie czytałam, ale miałam już jeden kontakt ze Sparksem i nie wspominam go miło. Wręcz przeciwnie, wymęczyłam się przy jego książce okrutnie. Strasznie irytowała mnie nijakość, bierność akcji, fakt że bohaterowie byli tacy... amerykańscy - jak ty byś to określiła. :D Więc nie jestem pewna czy ta powieść, którą recenzowałaś, byłaby dla mnie dobrym wyborem. Ale jeszcze pomyślę. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie wiem czemu, ale mam tak, że uwielbiam typowo amerykańskie filmy, za to do amerykańskich książek jakoś nie mogę się przekonać... Za to ta przekorność losu, o jakiej jest mowa w "Tamtego lata" wydaje się mega ciekawa:-)

    OdpowiedzUsuń

Jestem niezmiernie wdzięczna, że zechcieliście tu zajrzeć i zostawić po sobie komentarz:)