Kosogłos bardzo długo czekał u mnie na
półce. Nie wynikało to jednak z tego, że
nie podobały mi się poprzednie części trylogii Suzanne Collins. Wręcz
przeciwnie – byłam nimi zachwycona! :) Odwlekałam więc moment ostatecznego
pożegnania się z Katniss i innymi bohaterami. No, ale cóż, wszystko co dobre,
szybko się kończy, a lektura Kosogłosa
już za mną…
Ostatnia część trylogii S. Collins jest chyba
najbardziej nostalgiczna i refleksyjna. Świat, który znała Katniss, to już
przeszłość, a jej dom – Dystrykt Dwunasty, nie istnieje. Życie stawia przed nią
kolejne wyzwania. Czy poświęci przyjaciela dla wygranej? Czy zgodzi się zostać
przywódcą rebeliantów, ich Kosogłosem? Katniss musi zrozumieć, kto jest jej
prawdziwym wrogiem i odkryć czym jest
śmierć – przegraną, czy wybawianiem. Głodowe Igrzyska nie są już tylko
zabawą, rozrywką dla Kapitolu, ale stają się codziennością, a największy
dyktator Panem ich zawodnikiem.
Książka przeraziła mnie swą prawdziwością. Czytając ją,
co chwilę miałam uczucie, że skądś to znam, że tak przecież właśnie jest. Wizja
jaką ukazuje autorka jest niezwykle realna i wcale nie odnosi się tylko do
przyszłości. To zaczyna się dziać tu i teraz. Wojna zawsze niesie ze sobą zło i
niszczy wszystko, nawet jeśli wygraną jest pokój. Katniss i jej przyjaciele
stają się tylko pionkami w tej wielkiej grze. Świat w Kosogłosie wywraca się do góry nogami, ale w rezultacie i tak
powraca do punktu wyjścia. Wygrana jest tylko pozorna.
Suzanne Collins świetnie ukazuje rolę jaką w czasie
wojny odgrywają media. Wojna nie rozgrywa się już tylko w „realu”, na polu
bitwy, ale przenosi się do cyberprzestrzeni. To, co człowiek widzi na ekranie
staje się ogromną siłą, za pomocą której można manipulować całym narodem. Bezpośrednich
akcji w Kosogłosie jest niewiele,
przez co ucierpiał trochę dynamizm całego utworu.
Przyznam szczerze, że zaczynając czytać tę książkę w
głowie miałam nieco inną jej wizję. Koniec także mnie troszkę rozczarował, choć
to może za mocne słowo, bo w ogólnym rozrachunku Kosogłos podobał mi się bardzo:). Zakończenie niesie jednak ze sobą
jakiś niedosyt, brak mi tu jakiejś kropki nad „i”. Gdy przeczytałam już
ostatnie zdanie powieści zrobiło mi się jakoś tak smutno. Może to dlatego, że
już na dobre musiałam rozstać się z Katniss, Gale’em, Peetą i Finnickiem ,
którego w tej ostatniej części Igrzysk
polubiłam jeszcze bardziej. Cieszę się, że S. Collins dała mu szansę.
No cóż, pozostaje mi już tylko czekać na film, który
w kinach ma się pojawić jesienią. Ciekawe, czy będzie tak dobry, jak
ekranizacje dwóch poprzednich części Igrzysk
Śmierci…
- TYTUŁ ORYGINALNY : Mockingjay
- WYDAWNICTWO : Media Rodzina
- ROK WYDANIA : 2010
- LICZBA STRON : 373
- KOMU POLECAM : tym, którzy pokochali Igrzyska Śmierci:)
Mam jeszcze ogromną prośbę - jeśli ktoś mógłby mi podpowiedzieć jak dodać na blogu Sieć Znajomych Google to będę niezmiernie wdzięczna:)
Kasia
J.
Ja mam w planach "Igrzyska śmierci" :) Czy chodzi Ci o obserwatorów? To taki gadżet, wchodzisz w układ i tam wybierasz opcję dodaj gadżet. Przyda Ci się, bo będzie Cię można dodać do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję ci za pomoc:) niby takie proste, a ja jakoś nie wiedziałam jak to zrobić;)
Usuń"Igrzyska śmierci" mogę ci polecić z czystym sercem:)
jeszcze raz dziękuję i zapraszam do obserwowania:)
Super, że się udało. Już Cię dodałam i teraz na bieżąco mogę obserwować Twoje nowe posty :)
Usuńdziękuję i pozdrawiam serdecznie:)
Usuń