Współpraca recenzencka

czwartek, 30 stycznia 2020

SYN PSZCZELARZA, Kelly Irvin



Na współczesnym rynku wydawniczym, głównie tym światowym, ale powoli także i w Polsce, da się zauważyć nowy trend. Modny staje się temat amiszów i autorzy coraz częściej właśnie wśród tej społeczności umieszczają akcje swoich książek. Tematyka i gatunki są przeróżne, od wartościowych obyczajówek, skupiających się na życiu w zgodzie z naturą, w odcięciu od cywilizacji, aż po powieści postapokaliptyczne, pełne zombi i innych atrakcji. Po przeczytaniu Syna pszczelarza jestem w stanie zrozumieć dlaczego ten trend podbija serca czytelników. Prostota życia, przejrzystość zasad i zamiarów w połączeniu z bliskością natury daje niezwykle wyciszającą i pokrzepiającą mieszankę. 

Debora, główna bohaterka książki Kelly Irvin, wraz z matką i rodzeństwem przybywa do nowej gminy amiszów, na południu Teksasu. To miejsce spalone słońcem, przesiąknięte szarością, upałem i kurzem. Dziewczyna będzie musiała nie tylko przyzwyczaić się do nowych warunków, ale także poradzić sobie z tęsknotą za domem i przyjaciółmi. Gdy poznaje bliżej syna tamtejszego pszczelarza w jej sercu zaczyna kiełkować nowa nadzieja. Choć tak bardzo się od siebie różnią, odkrywają, że jednak coś ich łączy, i to coś naprawdę pięknego.

 
Książka Kelly Irvin przepełniona jest spokojem. Mimo faktu, że w życiu bohaterów wydarzają się  mniejsze lub większe tragedie ten spokój jest stale obecny. Wynika on zapewne z mocy zasad, których trzymają się amisze, z ich totalnego zaufania w opatrzność Bożą. Postacie stworzone przez autorkę nie są jednak pustymi marionetkami – mają uczucia, narasta w nich gniew i bunt. Jednak we wszystkim potrafią dostrzec pozytywną myśl i plan Boga, który ich nie opuści. Syn pszczelarza był dla mnie nie tylko poznaniem ze społecznością amiszów, ale również niezwykłą opowieścią o miłości, przyjaźni i zaufaniu. Jestem bardzo ciekawa, jak w kolejnym tomie potoczą się losy bohaterów. 

MOJA OCENA:  9/10

WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
DATA  WYDANIA:  21 stycznia 2020r.
LICZBA STRON: 374
TYTUŁ ORYGINALNY: The Beekeeper’s Son
TŁUMACZENIE: Magdalena Moltzan-Małkowska


Pozdrawiam
Kasia J.



sobota, 25 stycznia 2020

STACJA MIŁOŚĆ, Zoë Folbigg – przedpremierowo :)



Miłość, to uczucie, które zawsze zaskakuje. Obojętnie, czy przychodzi po dziesięciu latach przyjaźni, czy spada nam jak grom z jasnego nieba na spacerze w parku, nigdy się jej nie spodziewamy. Zoë Folbigg w swojej debiutanckiej powieści opisała własną historię poznania męża i udowodniła, że marzenia się spełniają, a miłość od pierwszego wejrzenia, choć niewiarygodna i zaskakująca, jest możliwa. 

Maya, główna bohaterka, pracuje w świetnie rozwijającym się wydawnictwie modowym. Jest ambitna, kreatywna i oddana swojej pracy, choć jej największą pasją i wytchnieniem w ciężkich chwilach jest pieczenie deserów. W wolnych chwilach uczy też społecznie języka hiszpańskiego. Pewnego dnia, w pociągu spotyka „najprzystojniejszego mężczyznę na świecie” i zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia. Od początku, to swoje zauroczenie traktuje bardzo poważnie, chociaż potrafi złapać do tego dystans, opowiadając swoim przyjaciołom kolejne rozdziały „znajomości” z Mężczyzną z pociągu. Pewnie wzdychała by do niego jeszcze długie miesiące, gdyby nie przyjaźń z ekscentryczną Velmą. To właśnie ta kobieta zainspirowała Mayę do tego, by zrobić pierwszy krok…

 
Powieść Zoë Folbigg z założenia miała być opowieścią o początkach jej miłości i pierwszym spotkaniu z mężem. W rezultacie jednak sama historia rozwijającego się uczucia stanowi jedynie niewielką część książki. Jej główny nacisk położony jest bowiem na życie biurowe, intrygi rozgrywające się w świecie mody. Mam wrażenie, że trochę zbyt duża ilość szczegółów, nagromadzonych bohaterów i wydarzeń, przytłumiła wątek romansowy. Dość chaotyczny styl autorki dodatkowo potęguje to uczucie i sprawia, że dosłownie trzeba wyłuskiwać spośród wydarzeń te, istotne dla rozwoju wątku miłosnego. 

Stacja miłość, choć nie do końca spełniła moje oczekiwania, nie jest złą książką. Może trochę przegadaną, momentami zbyt szczegółową, ale opowiada o  niezwykłym uczuciu, które przytrafiło się zwykłym ludziom. To właśnie ta prawdziwa miłość sprawia, że warto sięgnąć po tą powieść, by choć na chwilę poczuć, że marzenia jednak się spełniają, że warto w nie wierzyć. 

MOJA OCENA:  6/10

WYDAWNICTWO: W.A.B
DATA  WYDANIA:  29 stycznia 2020r.
LICZBA STRON: 384
TYTUŁ ORYGINALNY: The Note


Pozdrawiam
Kasia J.


środa, 22 stycznia 2020

OLEŃKA. PANIENKA Z BIAŁEGO DWORU, Wioletta Sawicka



Pyszna potrawa powstaje głównie dzięki dobrze skomponowanym składnikom. Podobnie rzecz się ma w przypadku książek – równowaga pomiędzy ich elementami składowymi jest niezwykle istotna. W przypadku sagi rodzinnej tło historyczne, choć bardzo ważne,  nie może przytłaczać wydarzeń z życia bohaterów, a same postacie, muszą być wyraziste i pełne życia. Sekret tej zasady chyba odkryła Wioletta Sawicka, bo jej książka totalnie mnie zaskoczyła. Podejrzewałam, że będzie mi się podobała, bo to zdecydowanie moje klimaty literackie, ale nie myślałam, że dam się aż tak porwać tej historii, że aż tak mnie wciągnął i zaangażują losy Aleksandry Ostojańskiej. 

Wioletta Sawicka w swojej książce przenosi nas na Wileńszczyznę tuż przed wybuchem I wojny światowej. Poznajemy osiemnastoletnią Oleńkę, ulubienicę ojca – hrabiego Ostojańskiego, właściciela wielkiego majątku – pałacu, stadniny i gorzelni. Do tej pory życie tej rodziny toczyło się dość utartym torem. Starsze dzieci wyprowadziły się już z domu i tylko najmłodsza Oleńka pozostała w pałacu. Hrabia postanawia wydać ją intratnie za mąż. Ona jednak zakochana jest w ubogim nauczycielu i dla niego gotowa jest popełnić mezalians. Wszystkie te problemy stają się niezwykle błahe w obliczu tragedii do jakiej dochodzi w Białym Dworze…

 
Na początku książka Wioletty Sawickiej wydaje się być jedną z wielu, opowiadającą o losach polskiego ziemiaństwa tuż przed wybuchem I wojny światowej. Mamy tu piękny pałac, patriotyczne uniesienia, biedne, wiejskie folwarki i wielką, ale zakazaną miłość. Wydaje się więc, że to wszystko już było, nic oryginalnego… Jednak akcja skręca w nieoczekiwanym kierunku, nabiera szalonego tempa i to co było spokojną opowiastką o panience z Białego Dworu, staje się piękną historią bohaterstwa, kobiecej siły i miłości. Historią pełną dramatyzmu, niesprawiedliwości losu, czarnych charakterów, ale też aniołów, które stają na drodze głównej bohaterki. To wszystko rozgrywa się na tle walczącej o niepodległość Polski, gdzieś z tyłu stale słychać echa bratobójczych walk, a zwykłe, ludzkie tragedie mieszają się z wojenną zawieruchą. 

Jestem ogromnie ciekawa, jak potoczą się losy głównej bohaterki i cieszę się, że kolejny tom jest już w przygotowaniu. Gratuluję autorce tak świetnie wykreowanych postaci, które dosłownie zapadają w pamięć i nawet po skończeniu książki nie chcą dać o sobie zapomnieć. Idealne proporcje pomiędzy tłem historycznym a losami bohaterów sprawiają, że Oleńka nie przytłacza nadmiarem faktów, a jej czytanie to pełna emocji podróż w czasie. 

MOJA OCENA:  10/10

WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
DATA  WYDANIA:  14 stycznia 2020r.
LICZBA STRON: 368
TOM: 1


Pozdrawiam
Kasia J.

wtorek, 14 stycznia 2020

SZEPTY GWIAZD, Anna Łajkowska



Książki zazwyczaj pokazują Święta i cały świąteczny okres w otoczce magii, wzajemnego zrozumienia, wybaczenia i miłości. Nawet jeśli na początku się coś komplikuje, to w wigilijny wieczór jakoś wszystko się układa, spory się wygładzają, a domy nawiedzają dawno niewidziani, ale jakże oczekiwani goście. Książka Anny Łajkowskiej wyróżnia się na tym tle – tu nic nie dzieje się pod wpływem tak zwanej „magii Świąt”. Szepty gwiazd, to powieść do bólu prawdziwa, pełna realnych ludzi i problemów, które nie przestają istnieć tylko dlatego, że choinka migocze światełkami, a w tle słychać kolędy.

Szepty gwiazd, to historia kilku bohaterów, których losy zazębiają się o siebie. Agata niedawno rozstała się z mężem – Jackiem, początkującym pisarzem. Joasia, jego nowa partnerka przygotowuje się do ślubu siostry i próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której postawił ją związek z Jackiem. Grażyna, chociaż kocha swoje dzieci i uwielbia się nimi zajmować, dojrzewa do myśli, że chce w życiu czegoś więcej. Dla Konrada, to będą już kolejne Święta bez żony i choć nie może odżałować jej straty, zaczyna też powoli patrzeć w przyszłość. Jagoda i Witek lada dzień oczekują narodzin swojego drugiego dziecka, ale ten czas okupiony jest niepewnością, czy maleństwo będzie zdrowe. 


Wszystkie postaci łączą małe lub większe zależności, zdrady, romanse, przyjaźnie. Mimo tego, że zbliża się Boże Narodzenie życie toczy się własnym torem – ktoś się rodzi, ktoś umiera, dla kogoś to będą najpiękniejsze dni w życiu, a ktoś inny przeżyje w tym czasie największą tragedię.  Święta niczego nie ułatwiają, bardzo często są tylko symbolem, chwilą spędzoną pod choinką, przelotnym momentem zadumy, który gdy się kończy, znów sprowadza nas na ziemię, do tych samych problemów i nierozwiązanych spraw. Książka Anny Łajkowskiej nie tryska przesadnym optymizmem, skłania raczej do zadumy i refleksji, ale jest też bardzo prawdziwa, a przez to bliska każdemu z nas w swoim przekazie. 

MOJA OCENA:  7/10

WYDAWNICTWO: Dragon
DATA  WYDANIA:  16 października 2019r.
LICZBA STRON: 350
WYDANIE: II


Pozdrawiam
Kasia J.