Współpraca recenzencka

sobota, 16 czerwca 2018

BŁĘKIT, Maja Lunde



Niektóre książki dość łatwo ocenić, poczuć już od początku, że to będzie coś wybitnego. Są też takie, które na starcie sprawiają nieco słabe wrażenie, by cały wachlarz swojego piękna rozwinąć na końcu. A z Błękitem jest jeszcze inaczej… Mam wrażenie, że do tej pory jeszcze nigdy nie czytałam czegoś takiego. Książka Mai Lunde zafascynowała mnie już od pierwszych stron, poczułam świetny klimat, ciekawą tematykę. Jednak później moja euforia nieco opadła, straciłam orientację i nie za bardzo wiedziałam, w którą stronę przesunie się akcja. Finał jednak mnie totalnie zmiażdżył i mimo tego, że skończyłam czytać tę książkę, nie mogę przestać o niej myśleć. 

Akcja Błękitu prowadzona jest dwutorowo. Poznajemy Signe, która wraca w rodzinne strony, by ratować drogocenny lodowiec. Wyrusza na swojej łodzi w podróż, której finał okaże się zaskakujący nie tylko dla niej. David jest uchodźcą klimatycznym, żyjącym w 2041r., czyli w niedalekiej przyszłości. Razem z córeczką ucieka przed suszą i pożarem. W opuszczonej wiosce odnajdują porzuconą łódź, ale wokół jest tylko wysuszony słońcem pył, a brak wody doskwiera coraz bardziej. Losy bohaterów splatają się w zaskakujący sposób, a finał stawia przed czytelnikiem mnóstwo pytań. 


Pierwsze co przychodzi na myśl, po przeczytaniu książki Mai Lunde, to oczywiście problemy klimatyczne, to jak przekładają się na życie ludności, na jakość ich istnienia. To niesamowite, jak krótkowzroczni jesteśmy, nie zauważamy, że decyzje podjęte dziś mają wpływ na losy pokoleń. Nie doceniamy świeżej wody w kranie, dopóki jej nie zabraknie. W Błękicie dramat ludzkości stał się tłem dla osobistych dramatów bohaterów. Signe walczy nie tylko o lodowiec, ale o własne przekonania, które w młodości stały się przyczyną jej tragedii. Oprócz nich, nie zostało jej nic i to właśnie one stały się motorem w jej życiu. David zmaga się ze swoim ojcostwem, w obliczu tragedii musi stać się opoką dla swojej córki, a nadal czuje się zagubionym w świecie chłopcem. Obie te postacie są wykreowane świetnie, są bardzo złożone i choć nie da się ich polubić tak od razu, bezrefleksyjnie, wzbudzają moją sympatię. 

Maja Lunde Błękitem totalnie namieszała mi w głowie. Mam ochotę z każdym dyskutować na temat tej książki, wymieniać opinie, bo wiem, że są bardzo różne. Teraz nie pozostało mi już nic innego, jak tylko nadrobić poprzednią książkę autorki i czekać na kolejne w tej serii. 

MOJA OCENA:  8/10

WYDAWNICTWO:  Wydawnictwo Literackie
DATA  WYDANIA: 6 czerwca 2018r.
LICZBA STRON: 429

Pozdrawiam
Kasia J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem niezmiernie wdzięczna, że zechcieliście tu zajrzeć i zostawić po sobie komentarz:)