Żywica,
to nie jest łatwa i przyjemna książka. Jest niepokojąca, mimo chłodu północy ma
niesamowicie duszną atmosferę i chociaż uwiera, ciężko ją odłożyć nawet na
chwilę. W
pierwszej chwili przyciąga okładką, a później, gdy zaczyna się ją czytać,
obezwładnia lepkim niczym żywica klimatem.
Główną bohaterką powieści Ane
Riel jest dziewięcioletnia Liv. Razem z rodziną mieszka ona na niewielkiej
wysepce połączonej z główną wyspą jedynie małym przesmykiem lądu. Ludzie stamtąd mają ich za dziwaków
i w sumie pozostawiają samych sobie. Rodzina Liv żyje w bliskim kontakcie z
naturą. To ona stanowi ich azyl, ale też miejsce składowania niezliczonych
ilości rzeczy. Pewnego dnia ojciec Liv zgłasza śmierć dziewczynki, jednocześnie
izolując ją od świata. Matkę Liv pozostawia na pastwę losu w odciętym pokoju, a
sam zatraca się powoli w swoim szaleństwie…
Bardzo ciężko opisać fabułę tej
książki nie zdradzając jej wszystkich smaczków i brudów, które ją wypełniają. Ane Riel stworzyła niezwykle
przejmującą powieść o tym, jak piękna miłość może przerodzić się w coś
okropnego, jak człowiek może być okrutny dla tych, których kocha, nawet nie
zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo ich rani. Żywica ukazuje też, jak
wychowanie i środowisko w którym wzrastamy kształtuje naszą osobowość, jak
wielki wpływ ma na nas fakt, jak pokażą nam świat rodzice. Ta książka boli i
przeraża, jednocześnie hipnotyzuje swoim klimatem. Jest zimna, brutalna, ale
momentami też po dziecięcemu naiwna. Z pewnością jest niezapomniana…
MOJA OCENA: 8/10
WYDAWNICTWO: Zysk i S-ka
DATA WYDANIA: 21 stycznia
2020r.
LICZBA STRON: 280
TYTUŁ ORYGINALNY: Harpiks
TŁUMACZENIE: Joanna Cymbrykiewicz
Pozdrawiam
Kasia
J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem niezmiernie wdzięczna, że zechcieliście tu zajrzeć i zostawić po sobie komentarz:)