Miłość, to uczucie, które zawsze
zaskakuje. Obojętnie, czy przychodzi po dziesięciu latach przyjaźni, czy spada
nam jak grom z jasnego nieba na spacerze w parku, nigdy się jej nie
spodziewamy. Zoë
Folbigg w swojej debiutanckiej powieści opisała własną historię poznania męża i
udowodniła, że marzenia się spełniają, a miłość od pierwszego wejrzenia, choć
niewiarygodna i zaskakująca, jest możliwa.
Maya, główna bohaterka, pracuje w
świetnie rozwijającym się wydawnictwie modowym. Jest ambitna, kreatywna i
oddana swojej pracy, choć jej największą pasją i wytchnieniem w ciężkich
chwilach jest pieczenie deserów.
W wolnych chwilach uczy też społecznie języka hiszpańskiego. Pewnego dnia, w pociągu
spotyka „najprzystojniejszego mężczyznę na świecie” i zakochuje się w nim od
pierwszego wejrzenia. Od początku, to swoje zauroczenie traktuje bardzo
poważnie, chociaż potrafi złapać do tego dystans, opowiadając swoim
przyjaciołom kolejne rozdziały „znajomości” z Mężczyzną z pociągu. Pewnie wzdychała by do niego jeszcze długie
miesiące, gdyby nie przyjaźń z ekscentryczną Velmą. To właśnie ta kobieta
zainspirowała Mayę do tego, by zrobić pierwszy krok…
Powieść Zoë Folbigg z założenia
miała być opowieścią o początkach jej miłości i pierwszym spotkaniu z mężem. W rezultacie
jednak sama historia rozwijającego się uczucia stanowi jedynie niewielką część
książki. Jej
główny nacisk położony jest bowiem na życie biurowe, intrygi rozgrywające się w
świecie mody. Mam wrażenie, że trochę zbyt duża ilość szczegółów,
nagromadzonych bohaterów i wydarzeń, przytłumiła wątek romansowy. Dość
chaotyczny styl autorki dodatkowo potęguje to uczucie i sprawia, że dosłownie
trzeba wyłuskiwać spośród wydarzeń te, istotne dla rozwoju wątku miłosnego.
Stacja miłość,
choć nie do końca spełniła moje oczekiwania, nie jest złą książką. Może trochę
przegadaną, momentami zbyt szczegółową, ale opowiada o niezwykłym uczuciu, które przytrafiło się
zwykłym ludziom. To
właśnie ta prawdziwa miłość sprawia, że warto sięgnąć po tą powieść, by choć na
chwilę poczuć, że marzenia jednak się spełniają, że warto w nie wierzyć.
MOJA OCENA: 6/10
WYDAWNICTWO: W.A.B
DATA WYDANIA: 29 stycznia
2020r.
LICZBA STRON: 384
TYTUŁ ORYGINALNY: The
Note
Pozdrawiam
Kasia
J.
Nadmiar szczegółów mnie odstrasza. Powieść w moich klimatach, ale czy przeczytam? Nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam tę książkę. Jestem jej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Na ten moment nie mam w planach przeczytać tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńCzyli typowy romans. ;) Ostatnio się tak zastanawiałam, czy da radę napisać romans bez oklepanych schematów... Chyba jeszcze takiego nie znalazlam. ;p
OdpowiedzUsuńwww.pomistrzowsku.blogspot.com