Współpraca recenzencka

środa, 25 października 2017

KSIĘGA NOCNYCH KOBIET, Marlon James



Są takie książki, o których mogę mówić godzinami, zachwalać ich walory albo wręcz przeciwnie, narzekać na błędy i niedociągnięcia. Jednak raz na jakiś czas udaje mi się trafić na taką lekturę, która totalnie zamyka mi usta, sprawia, że w jednej sekundzie mam w głowie milion myśli, które chciałabym wyartykułować, ale… aż ciężko ubrać w słowa to co czuję. Księga nocnych kobiet mnie dosłownie zmiażdżyła, poraniła mnie wewnętrznie i ukazała mi świat, jakiego jeszcze nie znałam. 

Główną bohaterką książki Marlona Jamesa jest Lilit, która urodziła się na plantacji trzciny cukrowej na Jamajce. Na tle innych czarnoskórych wyróżniają ją nie tylko niesamowicie zielone oczy, ale też cięty język i buntowniczy charakter, co w jej sytuacji, na przełomie XVIII i XIX wieku nie ułatwia jej życia. Ciężka praca, strach, ból, krew, pot i łzy, to codzienność niewolników i niektóre z kobiet, mają już tego dość. Zawiązują więc spisek, którego efektem ma być swoiste powstanie. Jednak podział na czarnych i białych okazuje się nie równoznaczny z podziałem na dobrych i złych, a sieć powiązań i wspólnych zależności tych dwóch wrogich obozów jest bardziej poplątana, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. 

Księga nocnych kobiet robi wrażenie już od pierwszych stron. Uwagę przykuwa przede wszystkim nieco nietypowy język i styl. Czuć, że narratorem tej powieści jest ktoś niewykształcony, posługujący się dość prymitywnym słownictwem. Sięgając po taki zabieg autor nie ogranicza się tylko do języka. Dzięki tej stylistyce mamy okazję poznać rzeczywistość  oczami Negra, czarnoskórego niewolnika, którego świat ogranicza się do bram plantacji trzciny cukrowej. To wstrząsające przeżycie, a zarazem niezwykle intrygujące. 

Nie da się ukryć, że totalnie dałam się oczarować tej książce. Nie znajdziecie tu taniego sentymentalizmu, to nie jest powieść o biednych uciskanych niewolnikach. Tu nie ma kryształowych charakterów, a nawet największy potwór potrafi okazać odrobinę człowieczeństwa. Księga nocnych kobiet to pieśń o wolności i równości, a właściwie o potrzebie dążenia do tych wartości.  Pokazuje jak wiele zła wyrządzała idea niewolnictwa, jak cienka jest granica pomiędzy bestią żądną mordu, a człowiekiem pragnącym odrobiny ludzkiego uczucia. To z pewnością jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku i na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę. 


Każda czarnucha może w tajemnicy stać się czarną kobietą. Dlatego mamy ciemną skórę, coby w nocy znikać i przemieniać się w duchy. Kiedy skóra znika, jesteśmy tym, kim chcemy być. Stajemy się tym, kim jesteśmy.*


MOJA OCENA:  10/10 !


WYDAWNICTWO:  Wydawnictwo Literackie
ROK WYDANIA: 2017
LICZBA STRON: 474
TYTUŁ ORYGINALNY: The Book of Night Women


*Księga nocnych kobiet, Marlon James, s. 473

Pozdrawiam
Kasia J.

6 komentarzy:

  1. Ja raz oglądałam straszny film o niewolnikach - do tej pory nie potrafię zapomnieć niektórych scen - nie wiem czy się skusze na powieść, która jednak ma w sobie dużą wartość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tu wiele brutalnych, naturalistycznych scen, ale całość nie jest przerysowana, powiedziałabym, że po prostu prawdziwa. Naprawdę warto przeczytać. :)

      Usuń
  2. Polecam powieść tego autora pt.,,Historia siedmiu zabójstw", również wstrząsająca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ją w planach, chociaż słyszałam, że jest gorsza od tej.

      Usuń

Jestem niezmiernie wdzięczna, że zechcieliście tu zajrzeć i zostawić po sobie komentarz:)