Współpraca recenzencka

środa, 13 grudnia 2017

POMIĘDZY NAMI GÓRY, Charles Martin



Z książkami bywa czasami jak z ludźmi – można zakochać się w nich od pierwszego wejrzenia, lub też po prostu nie zapałać do siebie sympatią. Moja przyjaźń z powieścią Charlesa Martina rodziła się w bólach… Na początku poczułam się nieco zdezorientowana i oszukana. Nie takiej historii się spodziewałam, nie na tego typu opowieść liczyłam. Całe jednak szczęście w miarę rozwoju akcji przyzwyczaiłam się do stylu autora, wydarzenia nabrały oczekiwanego przeze mnie tempa, a koniec… okazał się miłym zaskoczeniem. :)

Ashley i Ben poznają się na lotnisku w Salt Lake City sparaliżowanym przez zamieć śnieżną. Ona jest młodą dziennikarką zmierzającą na swój własny ślub, a on wziętym ortopedą wracającym do domu z konferencji. By wydostać się z tego miasta wynajmują mały samolot i liczą na to, że zdążą  przed uderzeniem śnieżycy. Sprawy jednak przybierają tragiczny obrót i oboje muszą walczyć o przetrwanie w samym środku, nietkniętych cywilizacją górskich pustkowi. Zdani są jedynie na siebie. Chorzy, przemarznięci i bez pożywienia, mają niemal zerowe szanse na przeżycie w tak trudnych warunkach. Na przekór wszystkiemu walczą i chwytają się każdego okrucha nadziei, i niespodziewanie dla nich samych zaczyna ich łączyć coraz silniejsza więź. 



Szczerze wam powiem, że mam z tą książką nie lada dylemat. Nie liczyłam na zbyt wiele, chciałam po prostu dostać pełnokrwistą historię o przetrwaniu po katastrofie lotniczej, taką w stylu hollywoodzkich produkcji, pełną zwrotów akcji, dramatyzmu i wzruszeń, i w sumie to coś takiego dostałam… Pojawia się jednak to małe „ale”. Na początku poczułam się rozczarowana, bo styl autora wydał mi się ogromnie chaotyczny, zbyt filozoficzny, jak na tego typu historię. Za dużo tu było wzniosłych, przerysowanych uczuć, dziwnych zbiegów okoliczności. Jednak w miarę rozwoju akcji, gdzieś te wszystkie wady zaczęły zanikać w mojej głowie, przestałam na nie zwracać uwagę i w pełni zanurzyłam się w fabułę. 

Koniec powieści okazał się naprawdę sporym zaskoczeniem i chyba w pewnym stopniu usprawiedliwił niektóre niedociągnięcia w fabule. Nadal nie jestem zachwycona stylem autora, ale książkę zaliczę jednak do tych udanych. To taka opowieść w nieco wyidealizowanym, amerykańskim stylu, ale warto ją poznać, chociażby dla pięknych,  zanurzonych w śniegu gór i ciekawego zakończenia. 



MOJA OCENA:  7/10

WYDAWNICTWO:  Edipresse
ROK  WYDANIA: 2017
LICZBA STRON: 333
TYTUŁ ORYGINALNY: The Mountain Between Us

Pozdrawiam
Kasia J.

7 komentarzy:

  1. Ja jestem na 50 stronie. Lekturę zaczekam wczoraj i cóż.. Ciężko mi się wczuć. Pocieszyłaś mnie tym zakończeniem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tak to z tą książką jest, że coś w niej jakby nie pasuje na początku. Całe szczęście, że później to uczucie mija. Ciekawa jestem, jakie ty Beatko będziesz miała wrażenia po tej książce. :)

      Usuń
  2. Bardzo chętnie skuszę się na tę książkę, brzmi ciekawie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. :) Tylko weź pod uwagę moje zastrzeżenia, wtedy na pewno się nie rozczarujesz. :)

      Usuń
  3. Powiem Ci szczerze - zaintrygowałaś mnie tym "zbyt filozoficznym" stylem autora :D Jeszcze się z czymś takim nie spotkałam :D Myślałam, po okładce, że to będzie historia o miłości, sama nie wiem czemu :D

    Pozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe

    OdpowiedzUsuń
  4. Mimo Twoich zastrzeżeń, czuję się zachęcona do lektury.:)

    OdpowiedzUsuń

Jestem niezmiernie wdzięczna, że zechcieliście tu zajrzeć i zostawić po sobie komentarz:)