Współpraca recenzencka

sobota, 30 lipca 2016

PRZEKROCZYĆ GRANICE, Katie McGarry



Każdy z nas wyznacza w swoim życiu jakieś granice, w obszarze których się porusza. Ich przekroczenie skutkuje dyskomfortem i zmianami, które mogą okazać się nieodwracalne. Katie McGarry przekonuje nas jednak, że czasem warto przekroczyć granice, nie tylko po to, by poznać siebie, ale także, by otworzyć się na drugiego człowieka.

Echo jakiś czas temu przeżyła coś tak strasznego, że wyparła to ze swojej świadomości. Po tym wydarzeniu pozostały jej blizny na rękach i uraz do całego świata. U terapeutki poznaje Noaha, chłopaka o złej sławie, znanego głównie z bójek i palenia trawki. Jednak nie zawsze tak było… Coś go zmieniło, tak samo jak ją. Czy razem będą potrafili odczarować przeszłość i zbudować swoją nową przyszłość? Czy uczucie, które się między nimi rodzi, będzie w stanie pomóc im przekroczyć granicę do nowego życia?

W książkach z nurtu New Adults/ Young Adults cenię przede wszystkim emocje. Katie McGarry zapewniła mi ich tutaj bez liku, choć trzeba przyznać, że w tej książce akcja nie pędzi jak błyskawica. Raczej sunie się powoli ukazując zmian, jakie zachodzą w psychice bohaterów. Ogromnym plusem są tu też postacie Echo i Noaha – wycofana dziewczyna i niegrzeczny chłopak, to niby nic nowego w tego typu powieściach, ale nie każdy autor potrafi ożywić swoich bohaterów. Katie McGarry to się udało i choć ich relacje oparte były na dość znanym schemacie, to cała historia jest naprawdę wartościowa. 

Jeśli jesteście wielbicielami New Adults, to tej pozycji nie możecie przegapić. Czeka tu na was mnóstwo emocji, pełnokrwiści bohaterowie i całkiem przyjemny styl autorki.

MOJA OCENA: 7/10

·         TYTUŁ ORYGINALNY: Pushing the Limits
·         WYDAWNICTWO: Muza
·         TŁUMACZENIE: Monika Wiśniewska
·         ROK WYDANIA: 2016
·         LICZBA STRON: 490
·      KOMU POLECAM: Wszystkim wielbicielom gatunku, młodym duchem oraz tym, którzy cenią emocje w książkach. 


Za możliwość poznania tej historii dziękuję wydawnictwu Muza oraz Business & Culture.


Kasia J.

poniedziałek, 25 lipca 2016

LISTY Z DZIESIĄTEJ WSI, Agnieszka Olszanowska



Rzadko kiedy dzieje się tak, że opis jakiejś książki tak mnie zauroczy, że odłożę na bok wszystkie plany czytelnicze i skupię się tylko na lekturze tego tytułu. Tak właśnie było z Listami z dziesiątej wsi. Zresztą zobaczcie sami, czy to nie brzmi kusząco: 

Beata, porzucona przez męża, zostaje sama z synami – bez pracy i środków do życia. Ta sytuacja zmusza ją do powrotu do rodzinnego domu w Zwierzyńcu.
Zwierzyniec był przed laty piękną polską wsią. Teraz znikają drzewa, sady, kwiaty, ogrody zmieniają się w plantację kukurydzy. Beata buntuje się, pragnie zachować choć cząstkę minionego świata. Dostaje pracę u syna zarządcy dawnego dworu, właściciela Starego Parku, i razem z nim przywraca świetność temu miejscu. Pewnego dnia na strychu znajduje pakiet pożółkłych listów. Dzięki nim poznaje dramatyczną historię życia swojej babki, która nieszczęśliwie wydana za mąż, trwała wiernie u boku niekochanego mężczyzny - jej wsparciem przez całe życie był wymiana listów z tajemniczym Stachem. Beata poznaje wstrząsające rodzinne wydarzenia i stopniowo z zagubionej kobiety przeistacza się w świadomą swej siły Beatę ze Zwierzyńca. *

Historia, którą stworzyła Agnieszka Olszanowska ujmuje swoją prostotą i taką niespotykaną nostalgią zabarwioną nie tyle smutkiem, co brakiem nadziei na lepsze jutro. Beata, z kobiety której zawalił się cały świat, powoli jednak przeistacza się w kogoś, kto ma świadomość swojej wartości. Mozolnie buduje swoją rzeczywistość od nowa. Jest w tym niezwykle prawdziwa, realna, bo nie jest kryształowa. Upada, ale podnosi się i mimo tego, że nad całą tą powieścią unosi się smutek, czuć powiew optymizmu. 

Kobiety w tej książce nie mają łatwo. Muszą poświęcać własne dobro dla szczęścia innych, ciężko pracują, a jednak nie żyją w luksusach. Mężczyźni nie są rycerzami na białych koniach, którzy przybywają by je wyzwolić. Wręcz przeciwnie, gdy pojawiają się w ich życiu, zsyłają na nie jeszcze więcej cierpienia. Ale kobiety u Agnieszki Olszanowskiej nigdy się nie poddają, walczą do końca i to tworzy ich wewnętrzną siłę, która pozwala im przetrwać i szukać ulotnego szczęścia, gdzieś tam, na dziesiątej wsi. 

Największym zaskoczeniem w tej książce było dla mnie jej zakończenie. Ta powieść jest naprawdę dobra, ale nawet gdyby była słaba, to dla takiego nieoczekiwanego końca warto byłoby ją przeczytać. Cały czas układam w głowie różne scenariusze, ale żaden z nich nie wydaje się odpowiedni. Mam nadzieję, ze Pani Agnieszka stworzy kiedyś kontynuację tej historii. 

MOJA OCENA: 7/10

·         WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
·         LICZBA STRON: 296
·         DATA WYDANIA: lipiec 2016
·  KOMU POLECAM: Wszystkim, którzy mają ochotę na nieprzewidywalną, nostalgiczną historię.

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

*opis  i zdjęcie pochodzą ze strony wydawnictwa
Kasia J.

sobota, 16 lipca 2016

PRZEGLĄD CZYTELNICZY #2



Dziś chcę polecić wam trzy książki, które udało mi się ostatnio przeczytać i na które zdecydowanie warto zwrócić uwagę. :)



PRELUDIUM BRZASKU, Tracie Peterson, cykl Pieśń Alaski

Nic na to nie poradzę, że uwielbiam książki rozgrywające się w XIX wiecznych Stanach Zjednoczonych. Ten klimat niczym z serialu Doktor Quinn po prostu mnie hipnotyzuje. ;) Nic więc dziwnego, że gdy tylko wpadła mi w ręce powieść, której akcja toczy się na Alasce właśnie pod koniec XIX wieku, nie mogłam jej sobie odmówić. Tracie Petersen może nie stworzyła arcydzieła, a jej świat jest czasami irytująco czarno-biały, ale dałam się w pełni porwać tej historii. Kibicowałam Lidii, która po śmierci męża-tyrana ucieka przed gniewem pasierbów do swojej ciotki, mieszkającej na samym końcu świata, na Alasce. Z radością serca obserwowałam, jak rozwija się jej nowa miłość i wiara w Boga. Tak, w Boga – bo temat wiary jest tu dość istotny, nienachlany, ale zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim to się będzie podobało. Ja jednak jestem tą książką zachwycona i już nie mogę się doczekać, kiedy poznam dwa kolejne tomy tej trylogii i powrócę do znanych bohaterów. 

MOJA OCENA: 8/10



AKWARIUM, Wiktor Suworow


Jeśli regularnie tutaj zaglądacie, zapewne nie spodziewaliście się, że taka książka pojawi się w Mirabelkowej Biblioteczce. Jednak mój Mężczyzna tak zachwalał prozę Suworowa, że postanowiłam sprawdzić to na własnej skórze. ;) Na pierwszy ogień poszło właśnie Akwarium. To książka, która odkrywa sekrety GRU, Głównego Zarządu Wywiadowczego, czyli najbardziej tajnego wywiadu na świecie. (Dla mniej wtajemniczonych – to coś w stylu KGB, tylko bardziej brutalne, o większym zasięgu i zdecydowanie bardziej tajne. ) Wiktor Suworow ukazuje swoje losy w tej organizacji, bezwzględnej i cynicznej instytucji, z której zwalnia jedynie śmierć. Robi to za pomocą zadziwiająco przystępnego stylu i dosłownie czułam, jak zanurzam się w tym paranoicznym świecie sowieckich służb specjalnych. Zdecydowanie polecam wszystkim pasjonatom historii. :)

MOJA OCENA: 7/10



PANIKA, Lauren Oliver


O tej książce jakiś czas temu było dość głośno. Choć szczerze mówiąc wtedy nie zwróciłam na nią jakiejś szczególnej uwagi. Ostatnio wpadła mi jednak w ręce w bibliotece i jestem naprawdę zadowolona, że tak się stało. Fabuła opiera się na historii grupy nastolatków z pewnego sennego, amerykańskiego miasteczka. W czasie wakacji prawie nic się tam nie dzieje, więc młodzież wymyśliła sobie rozrywkę  - grę, którą nazwali Panika, która opiera się na najbardziej prymitywnym instynkcie, na strachu. Jestem ta książką naprawdę zachwycona, bo nie podejrzewałam, że będzie tak mocna, że poruszy tyle ważnych tematów. Jeśli szukacie niebanalnej powieści młodzieżowej, to coś zdecydowanie dla was. :)

MOJA OCENA: 8/10



To tyle na dziś. :) Znacie którąś z tych książek? A może udało mi się którąś z nich was zainteresować?



*źródło zdjęć - www.lubimyczytac.pl

Kasia J.

poniedziałek, 11 lipca 2016

HEAVEN. MIASTO ELFÓW, Christoph Marzi



Czasami mamy ochotę, by świat wokół nas stał się mniej rzeczywisty, by otoczyła nas baśniowa, magiczna atmosfera. Takie wrażenia może nam zapewnić lektura Heaven, bo właśnie w takich kategoriach należy ją postrzegać – jako bajkę dla nieco starszych dzieci. 

David pracuje w klimatycznym londyńskim antykwariacie i bardzo dużo czasu spędza chodząc po dachach brytyjskiej stolicy. To właśnie tam, na jednym z dachów spotyka tajemniczą Heaven. Dziewczyna twierdzi, że ktoś na nią napadł i wyciął jej serce. To wydaje się być niewiarygodne i absurdalne, tym bardziej, że Heaven cały czas żyje, oddycha. David, choć z oporami, postanawia jej pomóc i wyruszają w pełną przygód wędrówkę po Londynie, w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania, których źródło tkwi w przeszłości. 

Przyznacie zapewne, że już opis fabuły tej książki brzmi nieco niewiarygodnie, ale uwierzcie mi, jest ona jej największym plusem i myślę, że autor miał naprawdę świetny i oryginalny pomysł na tę historię. Gorzej jednak z jego realizacją…  Płaskie, zbyt papierowe postacie, sztuczne dialogi i irracjonalne ciągi zdarzeń sprawiły, że nie czułam tak wielkiej przyjemności z lektury tej książki, na jaką liczyłam. Była magia, tajemnica, autor dość dobrze buduje napięcie, ale podobało by mi się o wiele bardziej, gdyby chociaż było to wszystko nakreślone ładniejszym językiem. Zabrakło mi tu nieco poetyckości, która nadała by całości polotu, a Londyn zyskałby więcej tajemniczości. 

Mimo tego, iż powieść Christopha Marzi mnie rozczarowała, wydaje mi się, ze spodoba się młodszym, mniej doświadczonym czytelnikom. Być może trzeba ją traktować z większym przymrożeniem oka, dać się porwać magii i nie zwracać uwagi na szczegóły. ;)

MOJA OCENA: 6/10

·         TYTUŁ ORYGINALNY: Heaven. Stadt der Feen
·         TŁUMACZENIE: Ewa Spirydowicz
·         WYDAWNICTWO: Muza
·         ROK WYDANIA: 2016
·         LICZBA STRON: 331
·      KOMU POLECAM: Z pewnością młodszym czytelnikom oraz tym, którzy mają ochotę na taką baśniową historię.

Za możliwość poznania tej historii dziękuję wydawnictwu Muza oraz Business & Culture.

*źródło zdjęcia - www.empik.com

Kasia J.